Moja Babcia
Moja Mama
Kiedy myślę babcia…
…robi mi się cieplej na sercu. Była kimś ważnym w moim życiu i zostawiła niezaprzeczalny ślad w moim życiu, w moim sercu, w moim działaniu…
Była dobrym człowiekiem. Bardzo skromna i wstydliwa. Tak ją muszę określić. Kiedy jako młoda dziewczyna zakładałam mini albo inne wymyślne kreacje (tworzyłam wtedy, ach tworzyłam i wymyślałam, myślę, że bardzo sprawdziłabym się jako projektantka), babcia ręce załamywała i zawsze powtarzała – Dziecko, kobiecie nie przystoi odsłonić więcej niż 10 centymetrów nad łokieć. No cóż w tej materii babci kompletnie nie słuchałam.
Ta jej skromność, a nawet bojaźliwość wynikała chyba z tego, że bardzo wcześnie została wdową z dwójką dzieci i miała naprawdę ciężkie życie.
Zawsze zachwycały mnie jej włosy. Długie, czarne, aż za pas. Jako dziecko uwielbiałam je czesać i zaplatać w warkocz. Był gruby i ciężki. Babcia nigdy nie wychodziła z rozpuszczonym warkoczem. Zawsze go upinała w tzw. dudek. Był ciasno, wręcz misternie upięty. Czasem koło ucha wymykał się jej jakiś mały lok ale ona skrzętnie go ujarzmiała..
Babcia była częścią naszej rodziny. Mieszkała razem z nami. Miała własny pokój, a ja go prawie zawsze w sobotę sprzątałam. Wycierałam kurze, myłam podłogę, chyba nawet to lubiłam. Czasem od babci co to coś dostawałam.
Tak zapamiętałam…
To właśnie babcia nauczyła mnie pierwszego pacierza. Była to modlitwa „Aniele Boży Stróżu Mój”… Potem były inne. Babcia nauczyła mnie mnóstwa wierszyków, na urodziny i inne uroczystości. Odkąd pamiętam wszędzie je mówiłam i musiałam pięknie się kłaniać i uśmiechać. To babcia nauczyła mnie, trzech magicznych słów, które otwierają drogę: proszę przepraszam, dziękuję. Babcia nauczyła mnie tabliczki mnożenia, dodawania i odejmowania. Jeszcze jako bardzo mała dziewczynka spałam w jednym łóżku z babcią. Dlatego umiem tak dużo bajek, bo to ona opowiadała mi je każdego dnia przed zaśnięciem.
Z babcią chodziłam na roraty. Wtedy chodziło się codziennie rano, chyba na siódmą a może wcześniej. W każdym bądź razie było ciemno, bardzo zimno, a śnieg skrzypiał pod butami.
Myślę, że dlatego tak było bo miałam o cztery lata młodszą siostrę i moja mama wtedy jej poświęcała więcej czasu.
Kiedy podrosłam mogłam zawsze liczyć na dodatkowe kieszonkowe wkładane „po cichu” w rękę.
Pamiętam też zupy babci. Tu była mistrzynią w gotowaniu warzywnych zup. Bardzo często były to tzw. „kartoflony”, czyli zupy na bazie ziemniaków z mnóstwem warzyw, czasem delikatnie zabielane. Latem była dodawana zielenina z grządki a zimą trochę śmietany. Kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem gotowała babcia, a potem coraz częściej mama. One miały jakiś ustalony między sobą podział obowiązków i wszystko grało.
Dla babci były niezwykle ważne wszystkie moje oceny. Jak byłam mała to opowiadałam jej prawie wszystko co wydarzyło się w szkole. Cieszyła się z każdego mojego sukcesu i nic nie mówiła kiedy czasem nie wyszło. Nawet jak nabroiłam to czułam się zawsze przy niej bezpiecznie
Kiedy podrosłam monitorowała wszystkich moich chłopaków i nie wszyscy się jej podobali.
Najbardziej chyba jednak cieszyła się kiedy urodziłam pierwsze dziecko. Byłam chuda i taka mdlejąca mimoza i wszyscy w rodzinie się bali, że nie dam rady, a babcia to już załamywała ręce… Bardzo więc przeżywała moją pierwszą ciąże a potem kolejne.
Chodziła prawie codziennie do kościoła, kiedy jeszcze mogła i modliła się za wszystkich, za całą rodzinę, wszystkie zdarzenia, za żyjących i zmarłych, nawet za klasówki w szkole… za wszystko… odpoczywała z różańcem w ręku. O wszystkich się martwiła i troszczyła o wszyscy byli wymodleni i otoczeni jej modlitwą.
Pamiętam ten dzień kiedy umarła. Przytuliłam się mocno, wtedy pierwszy raz do człowieka, który nie żył… Ten dotyk pozostał mi do dziś… ale nie jako trauma ale jako pożegnanie, podziękowanie za to co dla mnie zrobiła.
Moja mama babcia
Zrobiła dla mnie bardzo dużo w życiu i bez niej jako młoda mama nie dałabym rady. Miało być o babci, więc pozostawiam otwartą kartę dla moich dzieci. Muszę jednak dodać, że była kimś bardzo ważnym w ich życiu. Nigdy nie strofowała, nie ganiła, nie karała, raczej chroniła i dawała spokój, wyciszenie… Była takim ich cichym dobrym Aniołem
Ostatnio od mojego syna usłyszałam taką historię:
Mamo pamiętasz jak coś tam przeskrobałem pod koniec roku szkolnego i byłem przez jakiś czas u babci. To były jedne z moich najlepszych wakacji.
Wstawałem rano, na śniadanie była bułka, świeża prosto z piekarni z miodem z pasieki dziadka, albo serem, często kakao. Potem pomagałem dziadkowi. Robiliśmy różne rzeczy od ramek dla pszczół, pracę w warsztacie, na polu…
Potem był obiad, babcia wołała nas przez okno. Po obiedzie kawa z mlekiem i miodem. Tam wypiłem pierwszą kawę w życiu.
Kiedyś babcia się zapytała co bym chciał zjeść na obiad, a ja powiedziałam, że makaron z sosem pomidorowym. Babcia kupiła kolanka, makaron ugotowała tak raczej na miękko, a sos był chyba zagęszczony mąką. Potem posypała to tartym serem, nie jakimś parmezanem. Mamo, jakie to było dobre, To był najlepszy makaron z sosem pomidorowym w moim życiu… Nigdy takiego dobrego nie jadłem i pamiętam ten smak do dzisiaj…
Wiesz jakie to były super wakacje.
Wiem, że moje dzieci mają dużo wspomnień związanych z moją mamą i pewnie gdzieś tam pamiętają jej słowa. Kiedy umierała byli nastolatkami i bardzo, bardzo to przeżyli…
W dniu tego święta życzę Wam kochane abyście doświadczyły miłości swoich wnucząt. Aby w tych coraz bardziej skomplikowanych czasach mogły one na was liczyć i znaleźć u was wyciszenie, wsparcie, ukojenie, jeśli jest potrzebne, aby w ich sercach zostały piękne wspomnienia i ślady, które pozwolą łatwiej żyć, a nawet dokonywać rozsądniejszych wyborów w dorosłym życiu. Aby na myśl o was robiło im się cieplej na duszy, a na buzi gościł uśmiech, a może czasem nawet łza w oku się zakręci taka z wdzięczności, że byłyście…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz