czwartek, 15 kwietnia 2021

Chlebek bananowy

 



To taki malusi chlebek z jednego banana, bowiem w mojej kuchni nic się nie może zmarnować. Banan tak mocno dojrzał, że nawet do zamrożenia do koktajlu był zbyt dojrzały. W takim bananie jest sama słodycz więc jest doskonały do wszelkiego rodzaju ciast.

 

Patrzyłam na tego samotnika (był tylko jeden) i postanowiłam dać mu szansę piekąc chleb bananowy. Wprawdzie bardzo mały ale za to jaki pyszny. A oto przepis na tę chlebową miniaturkę.


Chlebek bananowy

Składniki:

  • 1 bardzo dojrzały banan
  • 1/2 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 30 g delkitnie rozropionego masła (można zastapić olejem)
  • 1/2 płaskiej łyżeczki sody
  • 1 łyżka ziaren słonecznika
  • 1 łyżka siemienia lnianego
  • 5 sztuk drobno pokrojonych daktyli
  • 2 łyżki mleka lub innego mleka roślinnego
  • * jeśli chcesz aby chlebek był lekko słodki to dodaj łyżkę miodu lub syropu klonowego

Jak to zrobić?

- rozgnieć widelcem banana na papkę, dodaj posiekane daktyle i wymieszaj
- dodaj pozostałe mokre składniki, wymieszaj
- wymieszaj suche składniki i wszystko połącz
- włóż masę do malutkiej formy keksowej lub innej wyłożonej pergaminem (ja użyłam formy okrągłej o średnicy 16 cm)
- włóż ciasto do nagrzanego do 170 stopni piekarnika na 20 - 25 min.
- kiedy delikatnie przestygnie wyjmij z formy









U mnie na talerzu zawsze jest zielono a w okresie wiosennym królują obowiązkowo liście czosnku niedźwiedziego i rzeżucha, więc moja kanapka jest bardzo kolorowa.


środa, 14 kwietnia 2021

Żonkile

 





    Kojarzą się z wiosną, radością, powiewem świeżości i słonecznymi dniami. Są zachwycające kiedy stoją dumnie na swoich długich zielonych nogach. Poruszaja się z wdziękiem na wietrze - to żonkile. Fotografowane, malowane, opisywane w poezji...







ŻONKILE
Sam wędrowałem, jak obłoczek
Często sam płynie przez przestworza,
Gdy nagle widok mnie zaskoczył
Od wód jeziora aż po drzewa
Złotych żonkili tłumu, morza;
Tańczył też zastęp fal, niestety,
Tańczyły - wiatr im w takt powiewał.
Doprawdy, był to widok miły:
Jak Drogi Mlecznej pasek biały,
Linę bez końca utworzyły
Dziesięć tysięcy w rytm miarowy
Na brzeg zatoki długą cały:
Nie tak wesoło, jak żonkile:
Wznosiło z wdziękiem złote głowy.
I jest to szczęście samotności,
Lecz nie zmartwiło to poety,
I tak radości doznał tyle:
Dziś wiem, jak cenny był to pokaz:
Nie odrywałem od nich oka;
Gdy melancholia przy mnie gości,
Bo często, leżąc w gabinecie,
Tańczy me serce, a z nim - one!
Wspominam sobie owo kwiecie,
Wtedy, radością wypełnione,


Dla miłośników oryginalny tekst:


THE DAFFODILS

I wandered lonely as a cloud
That floats on high o’er vales and hills,
When all at once I saw a crowd,
Beside the lake, beneath the trees,
A host, of golden daffodils;
Continuous as the stars that shine
Fluttering and dancing in the breeze.
Along the margin of a bay:
And twinkle on the Milky Way,
They stretch’d in never-ending line
Tossing their heads in sprightly dance.
Ten thousand saw I at a glance,
The waves beside them danced; but they
I gazed - and gazed - but little thought
Out-did the sparkling waves in glee:
A poet could not but be gay,
They flash upon that inward eye
In such a jocund company:
What wealth the show to me had brought:
For oft, when on my couch I lie
In vacant or in pensive mood,
They flash upon that inward eye
Which is the bliss of solitude;
And then my heart with pleasure fills,
And dances with the daffodils.

[William Wordsworth]


Kiedy z jeszcze ośnieżonej ziemi przebijają się zielone, podłużne liście można mieć nadzieję na cieplejsze dni. Co za radość… To kwiat, który w stanie naturalnym występuje w Portugalii i Hiszpanii.

Dla nas Polaków, żonkil ma szczególne znaczenie. Jest bowiem symbolem szacunku i pamięci o wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim, które miało miejsce 19 kwietnia 1943 roku.

Kwiat stał się symbolem ze względu na postać Marka Edelmana, czyli bohatera i ostatniego przywódcy Żydowskiej Organizacji Bojowej. W celu upamiętnienia daty wybuchu powstania, każdego roku składał on bukiet narcyzów pod Pomnikiem Bohaterów Getta na Muranowie. Ponadto, tego samego dnia, każdego roku otrzymywał on także bukiet tych kwiatów od anonimowego darczyńcy.


Akcja Żonkile w rocznicę Powstania w Getcie Warszawskim 2021

W tym roku odbędzie się już 78. rocznica Powstania w Getcie Warszawskim. Jak informuje Muzeum Historii Żydów Polskich, tegoroczna edycja jest szczególna, bo szczególne są pandemiczne okoliczności: działamy zarówno w terenie, jak i w Internecie. 


Pamiętamy!


czwartek, 22 października 2020

Ogórki - ognista słodycz

 



To bardzo stary przepis. Nie wiem czy nazwać go starodawny, staropolski czy domowy śląski. Odkąd pamiętam zawsze było parę słoików tego specjału w domowej spiżarni. Oczywiście jako dziecko go nie lubiłam za jego ostrość. Dopiero kiedy podrosłam doceniłam wszystkie walory smakowe i cały bukiet aromatu tego specjału. 

Ogórki są rzeczywiście ostre ale przełamane słodyczą i kwaśnością. To taki rarytas na zimę i do tego doskonale wspomaga trawienie i ponoć odporność.



Ogórki - ognista słodycz

Składniki:

  • 2 kg ogórków gruntowych (małych)
  • około 1 łyżki soli morskiej

Składniki na zalewę:
  • 1 i 1/2 szklanki octu
  • 250 ml miodu 
  • 1 szklanka cukru trzcinowego
  • 1 główka czosnku (pokrojonego w grube plastry)
  • 1 łyżeczka chili w proszku
  • 3 świeże papryczki chili (pokrojone w plastry 0,5 cm)
  • 1/2 szklanki oleju rzepakowego
Jak zrobić ogórki?

- ogórki pokrój w bardzo grube plastry (2 - 3 cm), posól, wymieszaj i pozostaw na 2-3 godz. na sicie aż puszcza sok
- wszystkie składniki zalewy włóż do garnka, mieszaj i ogrzewaj aż się rozpuszczą
- gorącą zalewę dodaj do ogórków, wymieszaj i pozostaw na kilka godzin (najlepiej na całą noc)
- następnego dnia przełóż ogórki do słoiczków, napełnij pozostałą zalewą i pasteryzuj około 15 - 20 min.






Moja rada: 
- w lżejszej wersji możesz użyć octu winnego
- słoiki możesz również pasteryzować w piekarniku w temperaturze 130 stopni przez około 30 min.
- najlepiej kupić więcej niż dwa kilogramy ogórków - to prawdziwy zimowy rarytas






sobota, 5 września 2020

Narodowe Czytanie 2020 - Uniwersytecka Doświadczalnia






Kto czyta książki, żyje podwójnie.
[U. Eco]


Narodowe Czytanie 🇵🇱 Balladyna Juliusza Słowackiego w interpretacji WUTW, Uniwersytecka Doświadczalnia





Wodzisławski Uniwersytet III Wieku i Uniwersytecka Doświadczalnia przy współpracy Uniwersytetu Śląskiego, włączyli się w Narodowe Czytanie Balladyny Juliusza Słowackiego. Było międzypokoleniowo, z zachowaniem dystansu społecznego i reżimu sanitarnego. Pogoda nam dopisała i dobry nastrój również.


Juliusz Słowacki obok Mickiewicza i Krasińskiego uznawany jest za jednego z Wieszczów Narodowych. Jego twórczość związana jest z polskim romantyzmem
Juliusz Słowacki herbu Leliwa urodził się w 1809 roku w Krzemieńcu. Jego ojciec, był profesorem literatury w Liceum Krzemienieckim i w Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim. Matka Juliusza, była osobą o wysokiej kulturze osobistej i literackiej. W swoim domu prowadziła salon literacki. Dzięki temu jej syn w dzieciństwie i wczesnej młodości miał dużo kontaktów z elitą intelektualną z kręgu Uniwersytetu Wileńskiego. W taki sposób poznał Adama Mickiewicza
Chociaż zmarł młodo bo w wieku 40 lat, to pozostawił po sobie obfity dorobek twórczy. Był autorem 13 dramatów: „Balladyna”, „Kordian”, „Fantazy”, „Ksiądz Marek”…,
20 poematów, „Anhelli”, „Beniowski „Ojciec zadżumionych”, „Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu”…, ogromnej ilości wierszy: „Grób Agamemnona”, „Hymn / Smutno mi, Boże /”, „Testament mój”, „W pamiętniku Zofii Bobrówny”…, powieści: „Jan Bielecki”, „Lambro”, „Żmija”. Był autorem wielu listów.
Tekst dramatu Słowackiego „Balladyna” poprzedza list dedykacyjny z dn. 9 lipca 1839 r. Pisarz swój utwór dedykuje autorowi „Irydiona”, czyli Zygmuntowi Krasińskiemu. Wyraża w nim obawy, że jego dramat może być niezrozumiany. Porównuje siebie do Homera śpiewającego swoje rycerskie pieśni obojętnym falom Morza Egejskiego.

„Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twojem, i niech ja będę jeszcze z tobą przez jedną godzinę. Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny”.




sobota, 18 kwietnia 2020

Płyn do dezynfekcji według WHO







Choć nie jesteś chemikiem, to możesz w bardzo prosty sposób zrobić płyn do dezynfekcji rąk według zaleceń WHO i Ministerstwa Zdrowia. Nie zastąpi on mycia rąk mydłem i wodą, ale kiedy wsiadasz do samochodu, jesteś w pracy, wchodzisz do domu z miejsc publicznych itp. taki płyn jest wręcz konieczny.

Ważne są proporcje, dlatego warto użyć strzykawki i naczyń z miarką. Płyn do dezynfekcji w dobie koronawirusa musi zawierać ponad 60% alkoholu. Wobec powszechnych braków a także cen taka prosta receptura "ma znaczenie"



Płyn do dezynfekcji

Składniki i proporcje:

- 165 ml spirytusu 95%
- 8,5 ml wody utlenionej
- 3 ml gliceryny
dodatkowo do przepłukania strzykawki po glicerynie przygotuj 18,5 ml wody przegotowanej lub destylowanej

Do płynu można też dodać 2-3 krople olejku z drzewa herbacianego lub geraniowego lub lawendowego, poza tym:

- przygotuj  czystą butelkę z atomizerem do której będziesz wlewać poszczególne składniki.







Jak zrobić płyn?

- spirytus (165 ml) najlepiej wlej do butelki z atomizerem, dodaj wodę utlenioną (8,5 ml), następnie dodaj glicerynę (3 ml), strzykawkę w której była gliceryna „przepłucz”/nabierz do niej wodę (18,5 ml) i dodaj do całości płynu, możesz dodatkowo dodać olejek zapachowy;
- wstrząśnij butelką i gotowe;


Jest to prawie 200 ml płynu dezynfekującego do rąk, więc dobrze go rozlać do dwóch mniejszych butelek.

Jeszcze raz podkreślam, że nie zastępuje to mycia rąk mydłem i wodą. Można takim płynem również zdezynfekować klamki, piloty, telefony czy co tam potrzebujesz.
















czwartek, 19 marca 2020

W czasach epidemii koronawirusa - przemyślenia (2)







Najpierw zdrowie i człowiek


Do tej pory są środowiska/ludzie, którzy krytykują podjęte przez rząd polski decyzje. Ta decyzja z pewnością była poprzedzona długimi konsultacjami i przesłankami tego co działo się w Chinach. Myślę, że przeciętny odbiorca słuchał doniesień o początkach epidemii, a rządzący, a już z pewnością decydenci w obszarze zdrowia i epidemiologii konsultowali konieczne/najlepsze rozwiązania do zastosowania w Polsce. Tu muszę podkreślić, że z pewnością było to poprzedzone rzetelną analizą zasobów medycznych i dopasowania najbardziej optymalnych rozwiązań. W polskich warunkach, a tak się składa, że to były/są również zalecenia WHO najlepszym rozwiązaniem było jak największe spłaszczenie krzywej zachorowalności. Logiczne jest, że skutkiem, nagłego napływu bardzo dużej ilości chorych na intensywną terapię, byłyby zgony pacjentów. Wszystko to co zostało podjęte w obszarze zdrowia publicznego (łącznie z akcją „zostań w domu”),wydaje się być racjonalne, choć na widoczne efekty z pewnością trzeba będzie poczekać w dłuższym horyzoncie czasowym. Myślę, że sztuczna inteligencja już jest w stanie przedstawić szereg symulacji. Tu jeszcze należy dodać, że Polska stosując się do strategii WHO i zaleceń światowych ekspertów zdrowia tym samym sprawiła, że polskie rozwiązania zostały zaimplementowane do innych państw w Europie. Została już wykonana ogromna praca wszystkich, ale zwłaszcza lekarzy, pielęgniarek, wszystkich medycznych pracowników… ale i całego zdyscyplinowanego społeczeństwa.


„Gospodarka głupcze”…


Ten właśnie cytat J. Carville’a, był głównym mottem kampanii wyborczej Billa Clintona w 1992 r. Epidemia wprawdzie nie została jeszcze opanowana, ale trzeba zająć się gospodarką, która współcześnie jest siecią globalnych powiązań. I tu należy sobie jasno powiedzieć, że wszystkie społeczeństwa czeka duży wysiłek aby gospodarka wróciła na właściwe tory i poniosła jak najmniejsze skutki światowej epidemii.
Analizując to co dzieje się na świecie od dłuższego czasu, aż chciałoby się zawołać do „wielkich” tego świata, a już z pewnością do najwyższych decydentów, w tym również na szczeblu UE: uruchomcie dla gospodarki strumienie finansowe dotyczące ryzyk i kryzysów. Nie chcę krytykować, bo od tego jestem zawsze daleka, ale aż dziw bierze, że po szeregu mniejszych i większych epidemii światowych XX i XXI wieku, wielcy tego świata nie mają (a może mają a o tym nie wiadomo), puli przeznaczonej na kryzysy medyczne. Właśnie nadeszła taka pora aby to zostało uruchomione.
Współczesna gospodarka jest siecią globalnych powiązań w związku z czym krótkookresowe działania są potrzebne, ale one nie zadziałają w dłuższym horyzoncie czasowym. Owszem decyzje takie jak odroczenie, a w perspektywie, dla niektórych umorzenie płatności są konieczne, jednak długofalowy brak wpływów do budżetu to przelewanie „z pustego w…” i nie przyniesie dobrych efektów. Pomagać trzeba, ale też trzeba mieć z czego pomagać…
Wiem jedno, że wszystkich czeka nas duży wysiłek i wszyscy musimy się wyzbyć egoizmu. Dzisiaj skala niepewności jest tak duża, że trudno oszacować skutki i następstwa i to nie tylko gospodarcze. Gospodarkę tworzą ludzie, a przy kryzysach kłamstwo i egoizm najbardziej wybija („rozwala”) gospodarkę. Z pewnością pojawią się i tacy (a już się pojawili), którzy będą chcieli na obecnej sytuacji i kryzysie „ugrać”, a nawet nieetycznie zarobić jak najwięcej.
Stracą wszyscy, przewiduję, że najbiedniejsi najwięcej, bo tak zawsze jest przy dużych kryzysach. Uważam, że dla globalnych bogaczy nie jest to czas na zarabianie ale na przetrwanie i zastosowanie niekonwencjonalnych rozwiązań i metod, które mam nadzieję, były już gdzieś dyskutowane, ale (poprzez lobbowanie interesów) nigdy nie weszły w życie. Może to właściwa pora aby zmniejszyć ciągle rosnącą przepaść pomiędzy biednymi a bogatymi tego świata. Popatrzeć na Ziemię i ekologię…
Pamiętam jak zbliżaliśmy się do Milenium (2000 rok) i prezentowałam studentom na zajęciach „Milenijne Cele Rozwoju” (MCR), na najbliższe lata dla świata i poszczególnych państw. Jednym z głównych było zmniejszenie ubóstwa i sprawiedliwy podział dóbr i usług. Dyskutowaliśmy wtedy z nadzieją, że w kolejnych dekadach będzie coraz lepiej, a zaplanowane działania będą widoczne. I co? Minęły dwie dekady, a rozpiętość dochodowa jeszcze bardziej się pogłębiła w poszczególnych krajach i na świecie.
Może ta epidemia to lekcja pokory i przemiany, czas odrodzenia i nowych decyzji i strategii? Wyzbycia się egoizmu, kłamstwa gospodarczego, rezygnacji z pewnych przywilejów oraz nastawienie „tego świata” na tory, które będą służyły wszystkim i przyszłym pokoleniom.


Będzie ciężko…


Trzeba to sobie jasno powiedzieć. Najbardziej boję się chaosu. Każda branża będzie chciała przetrwać i tym samym jak najwięcej ochronić siebie. Jeśli nie wyzbędziemy się egoizmu i nie będziemy współpracować to chaosu gospodarczego nie ogarniemy.
Doraźne działania, jak zawieszenie czynszów, spłat kredytów, pomoc małym i średnim przedsiębiorcom w różnych wymiarach, ochrona miejsc pracy, szczególna pomoc branżom, których kryzys dotknął w pierwszej kolejności… to działania konieczne i mogą dać szansę na przetrwanie krótkie, ale potem muszą nastąpić dalsze działania…
Uważam również, że w obecnej sytuacji globalnej epidemii i globalnych powiązań gospodarczych, żadne państwo nie może działać samo w dłuższym horyzoncie czasowym. Czekam na wymianę myśli i działań światowych organizacji na poziomie ONZ (które od dłuższego czasu były fikcją w działaniu) z decydentami politycznymi i gospodarczymi tego świata. Czekam na nowe rozwiązania i strategie, które będą uwzględniały sprawiedliwy podział dóbr i usług, na który wszyscy pracujemy.
Nikt z nas w obecnej sytuacji nie może być roszczeniowy, tylko musi robić to co do niego należy jak najlepiej, ale również popatrzeć i wspomagać (na swoją miarę) najbardziej potrzebujących. Solidarność społeczna jest nam wszystkim ogromnie potrzebna, a to będzie bardzo trudne i wszyscy musimy podjąć to wyzwanie.

Z krytyki przestawny się na działanie i solidarność społeczną dbajmy o siebie wszyscy na poziomie rodziny, społeczności lokalnej, zakładów pracy i tam gdzie trzeba 

środa, 18 marca 2020

W czasach epidemii koronawirusa - przemyślenia (1)










Nie chcę pouczać, bo to nie jest misją nauki, chcę jednak w tych trudnych chwilach przekazać swoje przemyślenia, a wy weźcie z tego ile uważacie.

Jest to sprawdzian dla całego społeczeństwa więc bądźmy solidarni i wspierajmy się. Nie siejmy nienawiści niezależnie od naszych poglądów politycznych. To nie jest czas na krytykę rządzących, bo znając zasady zarządzania kryzysowego (a taka jest obecna sytuacja) uważam, że podjęte przez rząd decyzje były poprzedzone rzetelnymi dyskusjami ze specjalistami w dziedzinie medycyny i epidemii. Jeśli ktoś do tej pory nie jest przekonany, zieje polityczną nienawiścią i dalej chwali wariant brytyjski, to niech popatrzy na zalecenia WHO, a to akurat są światowe zalecenia, wynikające z doświadczeń i zaleceń epidemiologii.

Nie pretenduję do miana wybitnych (ostatnio bardzo często używane określenie przez ministra Gowina i nie tylko), z pokorą podchodzę do nauki i staram się jak najlepiej wykonywać swoje zadania. Jako polityk społeczny przez długie lata wykładałam zdrowie publiczne i organizację i zarządzanie. Zawsze będę podkreślać, że najważniejszy jest człowiek. Kiedy więc czytam opinie o decyzjach rządu, które kompletnie rozwaliły/rozwalą gospodarkę i trzeba było przyjąć wariant brytyjski, to kolejny raz przypominam sobie o „guru” z dziedziny zarządzania, którzy zawsze na pierwszym miejscu stawiali człowieka. To też powtarzam studentom na zarządzaniu: człowiek w organizacji jest najważniejszy, a taką organizacją jest również państwo. Nikt nie wie jak potoczą się losy epidemii, ale dziękuję za podjęte decyzje, które z pewnością oszczędziły i oszczędzą zdrowie i życie wielu ludzi.
Służba zdrowia w Polsce wymaga reorganizacji, a w sytuacji epidemii podjęcie decyzji o „spłaszczeniu” krzywej zachorowań dało większą szansę na udzielenie pomocy i dalszą organizację potrzeb.


Przed nami trudne dni, a może miesiące (tego nikt nie wie), dotyczące rosnących zachorowań ale również relacji międzyludzkich. Bądźmy zdyscyplinowani i słuchajmy zaleceń ministra Szumowskiego, Sanepidu i rzetelnych portali medycznych. Nie jest to proste, bo jedni muszą zatroszczyć się o dzieci, inni o seniorów, bliskich i mają inne zobowiązania. Każdy ma swoje „ziarnko grochu” i dobrze, aby zdał z tego egzamin jak najlepiej.


Oszczędźmy zatem i szanujmy tych, którzy o nas dbają, od których zależy nasze życie i jeżeli możemy to pomóżmy, a w żadnym razie nie przeszkadzajmy.

Ostatecznie czy to ważne czy będziemy codziennie „jeść schabowego” czy makaron z oliwą? To czas także na refleksję o własnym życiu, gospodarowaniu, konsumpcji, ochronie zasobów, priorytetach…

Jeśli komuś mogę pomóc, to piszcie, chętnie też podzielę się bardzo prostymi przepisami na obiady lub kolacje.


Z nadzieją modlę się (w domu, żeby było jasne), za nas wszystkich 


*pierwszy cytat to W. Szymborska